piątek, 20 maja 2016

Rozdział 200 - Ostatni

Marla miała dobre samopoczucie przez ostatni czas, a minęły już trzy miesiące. Przez ten okres, wydarzyły się małe rzeczy, które dla niektórych uznawane są za duże. Jej związek z Loganem, pełen zaufania i miłości, rozkwitał na nowo. Jej kariera również się rozwijała. Okazało się, że praca z Kendallem przyniosła więcej niż mogli oczekiwać. Jo i Chloe też były zadowolone z tego powodu. James i Elena wpadli na szalony pomysł, aby zburzyć po jednej ścianie ze swojego apartamentu i połączyć jej w jeden duży, lecz gdy właściciel się o tym dowiedział, złapał się za głowę. Od tamtej pory żyją na dwa mieszkania. Raz on nocuje u niej i vice versa. Alexa pogodziła się z tym, że została znów singielką. Uważa, że jest za młoda, by mówić o sobie "rozwódka", a to określenie jest nieuniknione, ponieważ portale ciągle używały tego określenia. Carlos postanowił "szukać swojego ja" podróżując po świecie, nie mówiąc nikomu dokładnie gdzie, bo sam nie znał trasy swojej życiowej tułaczki. Jednak, nie chcąc naśladować kiedyś Jamesa, utrzymywał z przyjaciółmi kontakt cały czas. Ciągle dostawali pocztówki z nowych miejsc. Ostatnio słał pozdrowienia z Maroko. Nick zatem zamieszkał na stałe z LA i spotyka się obecnie z Madeline. Była dumna z nich wszystkich, a tym bardziej z faktu, że stoi teraz pod kościołem i trzymając worek ryżu, czeka aż para młoda wyjdzie z kościoła. Logan czekał obok nadal nie mogąc w to uwierzyć.
- Idą!- krzyknęła Jo. Rozbrzmiały dzwony. Para nowożeńców wyłoniła się z kościoła gdzie wszyscy przywitali ich ryżem i deszczem monet. Nadszedł moment kiedy goście mogli zamienić kilka zdań z parą młodą. Logan podszedł jako pierwszy to panny młodej.
- Ah, zerwałem się jako pierwszy, a teraz nie wiem co powiedzieć...
- Zacznij może od życzeń.- uśmmiechnęła się brunetka.
- No to życzę ci, wam, wszystkiego dobrego na wspólnej drodze życia, Camille. Krótko, ale dobitnie, nieprawdaż?

środa, 11 maja 2016

Rozdział 199

Elena długo wahała się nad tym czy towarzyszyć Jamesowi w tym miejscu, ale ostatecznie postanowiła się zgodzić. Sądziła, że musi tu być. To pomoże im obojgu zamknąć pewien etap w ich życiu i otworzyć nowy. Oboje stali na cmentarzu gdzie spoczywała w wiecznym spokoju rockmenka Lucy Stone. Elena nie czuła już do niej ani złości ani żalu. Nie żywiła żadnych negatywnych emocji. Jednak patrzenie się w jej nagrobek stawiało ją w nieprzyjemnej sytuacji. James zapalił znicz i postawił go na nagrobku. Po krótkiej modlitwie, nastała cisza. James spojrzał na Ellie z ciekawością.
- Pewnie zastanawiasz się dlaczego poprosiłem cię, abyś tu ze mną była...
- Nie zaprzeczę, że myślałam nad tym.- spojrzała na niego.
- Kocham cię i zawsze będę żałować tego jak cię kiedyś potraktowałem.- odpowiedział.
- Nie musimy do tego wracać.- odparła.
- Wiem. I sprowadziłem cię tutaj po to, aby dać
ci do zrozumienia... Hmm, nie wiem jak ci to powiedzieć. Może jest to dziwna sytuacja. Chciałem się po prostu z nią pożegnać, bo więcej tutaj nie przyjdę. Tak będzie jak najbardziej na miejscu.
- James, nie musisz tego robić.- była w szoku.
- Ale chcę.- oznajmił.- Lucy była dla mnie ważna, ale to dla ciebie tylko jest miejsce w moim sercu i nie chcę byś kiedykolwiek miała do mnie wyrzuty, że idąc na przód przez życie, ciągle się wracam w jedno miejsce. Rozumiesz?
- Rozumiem. Jak myślisz? Teraz...z perspektywy czasu. Czego ona by teraz chciała?

czwartek, 5 maja 2016

Rozdział 198

Jo patrzyła na Kendalla z niecierpliwością. Wciąż trzymał mocno swoją komórkę, a jego wyraz twarzy nie stawał się mniej tajemniczy niż przedtem. Miała już powoli dość jego zagadkowości, lecz Schmidt zatrzymał ją ruchem ręki na znak żeby dała mu jeszcze chwilę na odreagowanie. Spodziewała się złych wiadomości, lecz poczuła się mocno zdezorientowana, gdy Kendall zaczął się uśmiechać od ucha do ucha.
- Kendall, ja już nie wytrzymam czekania. Co się dzieje? Jakieś dobre wieści? Widzę, że się śmiejesz...
- Nie dobre wieści, a fantastyczne.- wsadził telefon do kieszeni.
- Coś z trasą? Jakiś szalony pomysł?- szczerze na to liczyła.- Może zabierasz nas ze sobą, hm?- spytała licząc w głębi duszy na to.
- Niestety...- położył dłonie na jej ramionach i spojrzał jej prosto w oczy.- Nie pojedziecie ze mną w trasę. W sumie... ja też nie pojadę.
- CO? Żartujesz teraz? Odwołali wam trasę?
- To nie była wiadomość od managera, tylko od Marli.- uświadomił ją.- Otóż Marla zaproponowała mi współpracę, nagranie kilku utworów ze mną. A wiesz co to znaczy? Heffron Drive zostaje w kraju!- sam cieszył się na tą wiadomość.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że będziesz przy nas.- uściskała go mocno.
- Ja też. I to nie jest tak, że nie chce tej trasy. Po prostu za szybko to się wszystko dzieje. Niedawno wróciłem i już miałbym jechać? Nie widziałbym jak moje dziecko dorasta... Może pojadę za rok. Teraz zajmę się pracą tutaj żebym mógł być bliżej z wami.
- Widzisz... czasami przyjaciele pomagają nam o tym nie wiedząc.- zażartowała.
- Ona mi chyba spadła z nieba.- uśmiechnął się pod nosem.- Przypominają mi się teraz stare dobre czasy naszej współpracy jeszcze z BTR kiedy...- w tej chwili Chloe zaczęła płakać.- Wiesz co, Jo, zajmij się małą. Ja wykonam telefon do managera i umówię spotkanie żeby z nim wyjaśnić sprawę.-

środa, 27 kwietnia 2016

Rozdział 197

Marla, po urlopie macierzyńskim, postanowiła najpierw wrócić do kariery muzycznej, która przez kilka miesięcy stała w miejscu. W jej życiu zawsze przed karierą stała rodzina. To właśnie ją stawiała na pierwszym miejscu. Otoczenie troską swoich bliskich, a potem spełnianie się zawodowe. Zaszła do Rocque Records. Tam zaczynała się jej przygoda ze śpiewaniem i przez te lata nadal tam się toczy. Ma sentyment do tego miejsca, a Gustavo, pomimo czasem nieznośnego charakteru, nie mogłaby zostawić. Czasami dał jej popalić, lecz w głębi duszy wiedziała, że i on żywi do niej coś na kształt przyjaźni. To już cztery lata od kiedy ich drogi się zeszły.
- Wypoczęta po miesiącach obijania się?- spytał na początek.
- Bardzo, choć czuję, że wkrótce tego mogę pożałować.- westchnęła.- Jednak marzy mi się nowa płyta. Nie raz w głowie miałam pewien plan.
- A ja też mam plan. Musisz myśleć tak jak na menagera przystało, ale to nie twoja brocha, tylko moja. Chcesz znów zwrócić swoją uwagę? Spoko. Trudno nie będzie. Ludzie cię kochają i sama wiadomość, że wracasz, przyciągnie ich uwagę. Nie mniej jednak powinniśmy pomyśleć nad współpracą.
- Marla feat...?
- No właśnie. Zobaczysz, kogoś ci odpowiedniego znajdę. Wiem, że chciałabyś może jeszcze jeden singiel z Big Time Rush, ale BTRu już nie ma.- powiedział z wyczuwalnym żalem w głosie.
- Aaaa... czy sama tez mogę zadecydować z kim chcę pracować?
- No przecież nie przywiążę cię do krzesła i nie zmuszę śpiewać z Justinem Bieberem.
- Nie wiem czy wiesz, ale Justin ostatnio się wyrobił.
- Nie obchodzi mnie to,- mruknął.

środa, 20 kwietnia 2016

Rozdział 196

Nowa opiekunka Madeline przeszła bezbłędnie dzień próbny. Phillip był pod dobrą opieką i nawet zdążył polubić dziewczynę. Marla nie miała się do czego przyczepić, dlatego Logan chętnie ją zatrudnił. ustalili godziny pracy i wynagrodzenie. Marla bała się zostawić ją samą w domu, bo do jej głowy przychodziły setki myśli o tym, że ich okradnie, podpali dom albo zaprosi swojego chłopaka i będą uprawiać dziki seks na kanapie podczas gdy Phil to zobaczy i dostanie traumy do końca życia. Jednak codziennie przeglądała szkatułki ze swoją biżuterią i nic nie zginęło. Wszystkie droższe rzeczy wydawały się stać na swoim poprzednim miejscu. Czuła, że jest na straconej pozycji. Sama nie wiedziała za co jej nie lubi. Wmawiała sobie, że na pewno nie za zazdrość. No bo czego jej zazdrościć? Pewnego dnia Marla wróciła wcześniej do domu, Logan też już był. Nie zauważył, że żona jest już w domu. Skoro był w domu jej mąż, spodziewał się, że opiekunki już nie będzie.
- Maddie, czy mogłabyś mi w czymś pomóc?- zawołał.
- Może ja ci pomogę.- odezwała się Marla, a Logan nagle odwrócił się.- Madeline najwyraźniej tego nie słyszała, bo po chwili oczekiwania nie zeszła.- Maddie? Od kiedy tak do niej mówisz?
- No wiesz... jej imię jest dość długie. Chciałem sobie oszczędzić trudu. Każdy ma jakieś zdrobnienie.- wyjaśnił.
- Szybki jesteś, tyle ci powiem.- burknęła.
- Mogłybyście się zaprzyjaźnić. Jest prawie w twoim wieku.
- Ja jestem jej pracodawcą i jej płacę za pracę, a nie za to żeby popijała sobie ze mną herbatkę o piątej.- ściągnęła brwi.- Czy jej nie powinno już nie być?
- Przygotowuje Phila do spaceru. Podobno w parku jest dużo takich dzieciaczków jak nasz, więc stwierdziliśmy, że pójdziemy razem tam, aby mały mógł kogoś poznać.
- Ty stwierdziłeś czy ona?- spytała wprost.
- Ale o co ci chodzi?

# Translate

# Znajdź rozdział